Co mają wspólnego Arystoteles i Robotic Process Automation (RPA)?

Kategoria II
Co mają wspólnego Arystoteles i Robotic Process Automation (RPA)?

Na pierwszy rzut oka Arystoteles i zrobotyzowana automatyzacja procesów (Robotic Process Automation  - RPA) nie mają ze sobą nic wspólnego - bo jaki związek może być pomiędzy starożytnym filozofem a klasą narzędzi informatycznych.

Okazuje się jednak, że przy "sprzedaży marketingowej" koncepcji RPA, świadomie lub nie, sięgnięto po dorobek myślowy, którego pochodzenie przypisuje się właśnie Arystotelesowi.

Kiedy przyjrzymy się bliżej rozwiązaniom RPA okazuje się, że bazują one na "starej" koncepcji makr programowych. To podejście było znane informatykom (i biznesowi) od dobrych 15-20 lat, ale wówczas nie zyskało masowej popularności. Informatycy odnosili się do tego podejścia z dużym dystansem - jako wręcz mało profesjonalnego.

Co więc spowodowało ogromny boom na RPA, który obserwujemy od około 2-3 lat? Na pewno możemy tutaj wskazać wzrost dojrzałości technologicznej przedsiębiorstw (ale jednocześnie wzrost liczby systemów legacy, które trudno się ze sobą integruje metodami klasycznymi), wzrost kosztów pracy ludzkiej (obserwowany np. bardzo wyraźnie w Polsce) oraz coraz większe wysycenie procesów wsparciem informatycznym.

Istotnym czynnikiem popularyzacji RPA jest dobrze dobrana nazwa Robotic Process Automation. Większość z nas słysząc to określenie "oczami wyobraźni" widzi bowiem robota (albo najlepiej całą armię robotów), która zastępuje pracowników w wykonywaniu nudnych, żmudnych, powtarzalnych czynności.

Odnosząc się jednak do obowiązującej definicji robota (zob. Słownik Języka Polskiego), która brzmi: mechaniczne urządzenie zastępujące człowieka przy wykonywaniu niektórych czynności, RPA nie jest terminem do końca poprawnym, bo przecież RPA nie odnosi się do urządzeń mechanicznych, ale do programów komputerowych (software). Mamy więc do czynienia z metaforą.

I tutaj dochodzimy do sedna. Arystoteles zauważył, że „zwykłe słowa przekazują tylko to, co już wiemy; to dzięki metaforze możemy najlepiej zrozumieć coś nowego”. Metafora przydaje się więc do "sprzedania"  innowacji, ponieważ pomaga ona konsumentom je zrozumieć i polubić. Jako przykład takiego wykorzystania metafory można wskazać przypadek samochodu. Kiedy samochody pod koniec XIX wieku zaczęły zdobywać popularność, określano je mianem "powozów bez koni". Dzięki temu określeniu minimalizowano strach ówczesnych klientów - takie wyjaśnienie czym jest "samochód' pomagało w jego popularyzacji.

Współczesne badania w dziedzinie nauk kognitywnych wykazały, że podstawowym motorem kreatywnej syntezy jest płynność asocjacyjna (associative fluency). Jest ona definiowana jako intelektualna umiejętność łączenia dwóch koncepcji, które najczęściej nie są ze sobą kojarzone, i przekształcania ich w nową ideę. Im bardziej są to koncepcje odmienne, tym większa jest płynność asocjacyjna i bardziej nowatorski pomysł.

Zrobotyzowana automatyzacja procesów nie jest może najbardziej nowatorską koncepcją. Na pewno jednak wykorzystanie robota w nazwie tego podejścia zdecydowanie pomogło ją zakomunikować biznesowi (makra nie kojarzyły się z niczym). Uczestniczyłem już w kilku dyskusjach na temat tego, czy używanie terminu "robot" w odniesieniu do automatyzacji procesów biznesowych jest dobrym pomysłem. Stoję na stanowisku, że jak najbardziej jest to dobra idea - bo przemawiająca do wyobraźni słuchacza.

Uwaga 1: Zdjęcie pochodzi ze strony BiografieOnLine.it.
Uwaga 2: W materiale wykorzystano fragment tekstu z artykułu: Martin R., Golsy-Smith, T., Zarządzanie to coś więcej niż nauka, Harvard Business Review Polska, marzec 2018, s. 107-115.

,